13.06.2017

pozdrawiam wszystkich polaków

ciągle jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo mogę jeszcze bardziej nienawidzić polski. ostatnio nie dostaję, o dziwo, wysypki w momencie wyjścia z domu, jednak same zakupy jedzenia do domu przyprawiają mnie o ciarki. zrobienie zakupów za pięćdziesiąt złotych mam wrażenie graniczy z cudem. w dodatku na nowo odkryłam, że w biedronce jest samo żarcie z mięchem, takim wysuszonym, wysranym i wypreparowanym, żeby się dało zjeść. moje pytanie brzmi: czemu wszystkie pasztety muszą być mięsne? 
po kolejnych godzinach pracy, w której trawię teraz całe dni, zastanawia mnie coraz mocniej jedno: skąd bierze się w polakach ta polskość, która zmusza ich do wychodzenia z domu i zadawania pytań 'a ile to kosztuje?' 'a czemu takie drogie?' i jeszcze, moje ulubione, 'jest inne?'. wszystko inne, więcej, lepsze, za darmo. za darmo kurwa umarło, a ja sama mam dość tego kapitalizmu, który z jednej strony wymusza ode mnie codzienne wydawanie pieniędzy, z drugiej nie pozwala mi zrozumieć, co się naprawdę dzieje. 
jak cudownie jest studiować i być kretynem w tym kraju kretynów, gdzie każdy się świetnie bawi, idzie na piwko, idzie na kebaba, potem wyraża swoją opinię w stylu 'no ja tam uważam, że parada równości jest zbędna, bo skoro ci geje i w ogóle chcą być równi, to po co tylko manifestują swoją inność? hetero też mogliby zrobić swoją paradę' i jest szczęśliwy, zadowolony. jak cudownie jest być ignorantem, kretynem, który albo uważa, że jest dobrze, albo nie wie nic, nawet nie uważa że jest dobrze, po prostu uważa, że tak jak jest, to tak ma być. i niczego nie jest ciekawy, nad niczym się nie zastanawia.
a mnie bolą te plecy i bezustannie zastanawiam się, czy jednak istnienie polaków to nie dowód na nieistnienie boga, nawet jeśli jezus rzeczywiście pochodził z częstochowy.
aha, ostatnio bardzo miły pan zapytał mnie w sklepie osiedlowym, czy podarły mi się rajstopki pod dupą, bo ktoś się do mnie dobierał. troskliwy, słodki pan polak. tysiące takich chodzi po ulicach, a ja biegnę semi-ciemną ścieżką do domu, kiedy tylko wybije dwudziesta pierwsza.


1 komentarz:

  1. Kurde..to (w pewnym sensie) zabawne, ale czasem jak Cię czytam, to mam wrażenie, jakbym czytał siebie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń