23.07.2017

psie gówno

jak jeszcze transatlantyk był w poznaniu, to postanowiłam iść na film 'onirica. psie pole' lecha majewskiego. widzę, że teraz już na filmwebie film nazywa się po prostu 'onirica', bez tego dodatku psowego. był 2014 rok, sierpień, mieszkałam jeszcze sama w moim mieszkaniu na ogrodach, i postanowiłam iść sama na film. wyszłam z domu i złapała mnie ulewa. tramwaj zatrzymał się na moście dworcowym, bo nie mógł jechać z powodu gradu. wysiadłam i trakcie minutowego biegu od przystanku od drzwi kina zmokło mi wszystko łącznie z majtkami pod spodniami. mokra dotarłam na salę kinową i mokra usiadłam w którymś tam dziesiątym rzędzie.
na filmie był też mój obecny chłopak ze swoją ówczesną dziewczyną. jako że nigdy nie miałam żadnych skili w kontekście umawiania się na cokolwiek, po prostu miałam nadzieję, że spotkamy się pod kinem albo na sali. tak się nie stało, nie wiem dlaczego, film musiałam obejrzeć sama i mokra.
'onirica. psie pole' to przede wszystkim bełkot. artystyczny bełkot. bardzo mnie to zdenerwowało, bo po 'młynie i krzyżu' i nawet 'wojaczku' nastawiałam się na kinie ciekawe wizualnie, a może nawet ciekawe fabularnie. niestety, lech majewski postanowił zrobić po prostu film o depresji. ale nie takiej depresji poważnej, takiej, mnie dość mocno obezwładniała w sierpniu owego 2014 roku. nie o strachu przed nicością, o bezsenności i braku siły na cokolwiek. lech majewski postanowił zrobić film o Depresji Narodowej.
w filmie pojawia się więc protagonista, który jest złamanym życiem wychudłym szczurkiem z twarzy. jak szczurek biega po ulicach, częściej jednak jeździ samochodem ze szczurowatą manierą. bohater bez imienia (na filmwebie nazywa się po prostu Bohater - jakie to symboliczne! everyman, bohater, każdy człowiek bez wyjątku) żyje w roku 2010. no i co się dzieje. powódź na śląsku. bo była solidna zima i nagle puściły mrozy i jebs woda wszędzie. a że bohater mieszka w katowicach (a może sosnowcu), to jeździ po tych katowicach tym samochodem, tak, że nawet ja dałam radę rozpoznać niektóre ulice katowic po tym, jak sobie tamtędy chodziłam na offie. powódź. wszyscy się boją, że ich zaleje. bohater - pardon, Bohater - ogląda sobie wiadomości na tvp czy jakiejś podróbce tvp na potrzeby filmu i boi się. jeździ do swojej babci wróżbitki czy tam medium i głównie siedzi u niej w domu i milczy. podróbka tvp nadaje okropne wiadomości, że woda coraz bliżej.
ta woda się jednak przetacza no i dobra. nagle: smoleńsk. katastrofa smoleńska. wielkimi literami: Katastrofa Smoleńska. wszyscy nie żyją. ujęcia ta same co leciały tygodniami w telewizji. wrak samolotu, nazwiska wszystkich ofiar. polska bez prezydenta, bez władzy, polska rozbita do granic możliwości, a przecież osłabiona dodatkowo tą powodzią co była niedawno. Bohater się wije z rozpaczy. intensyfikuje swoje nocne szczurowate spacery i podróże samochodem po tych samych katowickich ulicach. idzie do ciotki czy tam babci, babcia ogląda też te same ujęcia na wrak. jedyne co sobie myślę, to że pewnie zaraz lech majewski dojebie w postprodukcji strzały, że w końcu można je było usłyszeć.
smoleńsk smoleńsk i po smoleńsku. jeszcze podróbka tvp nadaje w filmie gdzie jest krzyż i całą tę wiksę. no i w końcu wisienka na torcie: wulkan. na islandii chyba. dymi. samoloty nie mogą latać. cała polska spowita wyziewami wulkanicznymi. Bohater coraz częściej zasłania sobie twarz ręką. cierpi. babcia xenia czy tam ciotka umiera. Bohater w końcu dociera do ściany i postanawia się zajebać. okazuje się, że w sumie to chyba najbardziej cierpi, bo jego laska zginęła w wypadku samochodowym, a te kolejne katastrofy w polsce to były tylko kolejne stopnie do piekła. Bohater udaje się do kamienicy, gdzie najwyraźniej razem mieszkali z tą lasią co ją zabił w samochodzie w wypadku, tam rozbiera się, tańczy balet, pojawia się gołąb, wąż, przemoczony materac i naga zjawa zajebanej w wypadku dziewczyny, wszystko kończy się wylewem potopu do wnętrza jakiejś zjawiskowej katedry. bagiński możliwe że mógłby klaskać.
a dla wszystkich tych depresyjnych wydarzeń tłem są czytane po włosku fragmenty 'boskiej komedii' i jeszcze jakieś ujęcia na jakichś arystokratów co to jadą do lasu w swoich strojach z epoki sprzed dwustu lat i tam chodzą po łąkach i patrzą się na światła i Bohater tam też raz jest i się patrzy w światło i w rezultacie i tak musi się zabić koło tego gołębia i węża.
to był artystyczny bełkot. to było gówno, wkurwiona siedziałam w przemoczonej bluzie, spodniach i gaciach i zastanawiałam się, jak bardzo będzie słychać kląskanie moich mokrych w środku trampek, kiedy wstanę w tej absolutnie natchnionej ciszy kinowej i zejdę po schodach do wyjścia. wytrwałam do końca, a potem wróciłam do pustego mieszkania.
ale po co piszę w ogóle o tym arcydziele polskiej kinematografii - film usiłował najwyraźniej usidlić ciężkie nastroje w polsce w 2010 roku. powódź, smoleńsk, wulkan, dodaj do tego śmierć narzeczonej Bohatera i ogólne spierdolenie w miastach typu sosnowiec. wychodzi idealny przepis na śmiertelną chorobę. teraz jest 2017 rok. co prawda nie ma powodzi, smoleńska ani wulkanu, ale nie ma też demokracji, spokoju i jakiejkolwiek perspektywy. smoleńsk tak naprawdę jest, ale jedynie wisi nad wszystkimi jak miecz damoklesa.
nie mogę spać, tak bardzo się boję. śniły mi się dzisiaj protesty i jakieś krwawe sceny. boję się, bo nie chcę żyć w państwie, które robi takie gówno. są zupełnie inne problemy i zupełnie inne sprawy, które należałoby rozwiązać. jebany pis razem z jebanym smoleńskiem zakłada, że uzdrawia kraj. ile razy już to się słyszało. tego kraju uzdrowić się nie da. po było jakie było, tusk był niemrawy i ewa kopacz była niemrawa, nic nie zmieniali i wszyscy mieli ich dosyć - ale dzięki tej niemrawości ominął nas kryzys, który dotknął porządnie całą europę, dzięki tej niemrawości i drobnym kroczkom które przypominały czasem drobienie wręcz w miejscu polska zbliżała się i rzeczywiści w końcu zbliżyła się do kraju europejskiego. minęły niecałe dwa lata i wróciliśmy donikąd. do czarnej dziury, do powodzi, smoleńska i wulkanu.
nie mogę spać z nerwów. denerwuję się, boję się przeraźliwie. czuję, że nic nie mogę zrobić. czuję też, że żarty się skończyły. za dwa dni mam moje urodziny i boję się, że w rezultacie z nerwów nie będę mogła zupełnie spać. ale jak mam się uspokoić, skoro nie mam żadnej gwarancji na to, że polska przestanie odpierdalać? przecież polska cały swój czas istnienia jedyne co robiła to odpierdalała. a ja mam tego zupełnie dość. polskiej mąki, polskiej wody i polskiej niezgody. mam tego dość. i z tym też nie mogę nic zrobić, mogłabym jedynie udawać, że już niedługo wyjadę. a wcale nie, bo muszę zrobić najpierw masę innych rzeczy, których zostawić nie mogę.
lech majewski mam nadzieję, że wstydzi się trochę za swoje arcydzieło. bo depresja Bohatera w 2010 roku to jest kurwa nic. niech lech majewski zrobi film za parę lata o roku 2017. niech zacznie od początku, od czarnych protestów, od grudnia, poprzez święta, które niektórzy spędzali pod sejmem, poprzez batalię o wycinkę puszczy białowieskiej, przez protesty o to, aby zezwolić na aborcję, aż niech dotrze do punktu kulminacyjnego, w którym pis odcina wszystko. pigułkę po, możliwość wpływu na reformę szkolnictwa, demokrację według konstytucyjnych zapisów. niech lech majewski już teraz zacznie robić ten film, niech przedstawi wizję polski za dziesięć lat. kiedy nie będzie nowych dróg, nowych autostrad, nowej infrastruktury. niech lech majewski weźmie swoją cyfrową kamerę którą zrobił 'młyn i krzyż' i pokaże postapokalipsę porzuconego pendolino, którego nie opłaca się już używać, pozostawionych na poboczach samochodów, bo zabrakło benzyny, a ta, która jeszcze jest dostępna, jest za droga dla zwykłego człowieka; niech lech majewski pokaże sklepowe pustki, poszarzałe twarze i zablokowane automatyczne drzwi do opuszczonych centrów handlowych. niech się spełni. wyczuwam dla tego filmu co najmniej złotą palmę, jak to zawsze w przypadku filmów #zaangażowanych i #niepokornych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz